czwartek, 21 lutego 2013
ROZDZIAŁ 55
Uderzałam rytmicznie palcami o kierownicę samochodu, patrząc na widok za przednią szybą. Mimo ogromnych chęci nie mogłam skupić się na jeździe. Ciągle myślałam o kobiecie, która pojawiła się w moich drzwiach. Czy to możliwe, żeby to naprawdę była moja rodzicielka? Dlaczego mój ojciec miałby kłamać w jej sprawie, przecież to niedorzeczne! Zapewne to oszustka, która myśli, ze wyciągnie pieniądze. Na świecie są miliony ludzi, którzy mają więcej niż ja na kontach, ale nie ona musiała niszczyć mój świat, który mimo wielu szczęśliwych chwil nie był różowy. Pozostawała jeszcze kwestia podobieństwa. Zbieg okoliczności? Czy to jest możliwe? Do mojej głowy napłynęła jedna myśl, którą postanowiłam skonsultować z ukochanym.
-Harry, jak myślisz, powinnam zadzwonić do tej kobiety?– zapytałam patrząc na niego uważnie, poczułam jak przyjemne ciepło owija moją dłoń.
-Wszystko zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, myślę jednak, ze powinnaś spróbować, wtedy byłaś wściekła i zawładnęły Tobą emocje. – odpowiedział, patrząc na mnie uważnie i uśmiechając się lekko.
- Hm, może i masz rację, porozmawiamy o tym później, dobrze? Może pojedźmy do szpitala, zobaczyć co z Niallem? – postanowiłam zmienić temat, co Haz od razu zauważył i nie drążył niechcianego tematu.
- No to ruszaj! – powiedział z nadmiernym entuzjazmem i uśmiechną się szeroko, spojrzałam na niego jak na kompletnego idiotę.
- Och, umieram ze śmiechu od tych twoich sucharów Harry – odpowiedziałam, patrząc na niego unosząc jedną brew.
- Ale moje suchary wymiatają! – wykrzyknął udając oburzenie
- Ta, oczywiście! –pokręciłam głową z politowaniem.
- Jane, a może byś tak się teraz na prawo jazy zapisała, co ty na to? - zaproponował
- Ale, że jak teraz? Mógłbyś jaśniej?
- No, bo po co czekać, aż wyzdrowiejesz? Podstawy jazdy już umiesz, a reszta to tylko przepisy i znaki – odparł, gestykulując
- Czy ja wiem, liczba wypadków na Londyńskich drogach wzrośnie o połowę – zaśmiałam się, mój humor odrobinę się poprawił.
- No fakt – powiedział kiwając głową w niemym przerażeniu.
- Od teraz masz ksywę suchar! – zaśmiałam się, a znów okazał swoje „oburzenie”
- Suchar? Aż taki chudy jestem? A myślałem, że ostatnio mi się przytyło – odparł podciągając swoją białą bokserkę i macając swój umięśniony brzuch.
- Boże z kim ja żyję – powiedziałam z niedowierzaniem, kręcąc głową
- No ze mną kotku, ze mną – wyszczerzył bielutkie ząbki.
- Chodź, przebiorę się i jedziemy do tego szpitala – poczochrałam jego czuprynę
- Ej wiesz ile układałem te włosy?! – zapytał zbulwersowany
- Tak, wiem minutę, nawet tyle ci to nie zeszło – odparłam wysiadając z samochodu i kierując się w kierunku domu.
- To aż minuta. Minuta mojego życia stracona. – oznajmił, udając załamanie.
- Nie przesadzaj, policz czas kiedy siedzisz na tronie i wtedy stwierdź ile ci to życia wzięło – otworzyłam drzwi i weszłam do środka
- Ciii musisz mówić o tym tak głośno? – skradł się do domu udając Ninie.
Stałam w progu i patrzyłam na niego robiąc tak zwane „Face plam”, przyjemne ciepło rozlało się w okolicach brzucha gdy patrzyła na tego kompletnego idiotę, który pokazał to co tak bardzo kochałam, czyli prawdziwego Siebie.
- Na urodziny masz gwarantowany pobyt w psychiatryku, specjalnie od twojej kochającej dziewczyny! – odparłam wchodząc na schody, kierując się do naszej wspólnej sypialni.
- Ale tam są sympatyczni ludzie! – uśmiechnął się doganiając mnie i obejmując w pasie.
-To SA czubki, w sumie to wśród nich poczujesz się jak wśród swoich! – wyszczerzyłam się i otworzyłam drzwi do pomieszczenia.
- Oj tam, oj tam. – powiedział puszczając mnie i rzucając się na łóżko w brudnych butach, spojrzałam na niego krytycznie.
- Ej! Gdzie z tymi butami do łóżka?! Sam potem będziesz prał tą pościel! Nie, przepraszam sam będziesz w niej spał! – Mówiłam udając całkowicie oburzoną i grożąc mu palcem, z jedną ręką założoną na biodrach.
- Najwyżej wypiorę, ale serio, odmówisz Sobie tej przyjemności spania z taki boskim, cudownym, najzajebistszym ciachem na świecie?! – zapytał patrząc na mnie z powątpieniem.
Znowu pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, następnie otworzyłam szafę i zastanawiałam się co na siebie włożyć. Zdecydowałam się na dżinsowe szorty, białą bokserkę i na to jasno – różową koszulę z rękawami ¾. Do tego zgrabne kremowe rzymianki. Włosy upięłam w niedbałego koka i poprawiając lekki makijaż byłam gotowa.
- Jedziemy czy będziesz spał niedźwiedziu? – zapytałam kładąc się obok niego i podpierając głowę na łokciu. Loczek otworzył jedno oko i spojrzał na mnie, po chwili zamkną je z powrotem i wrócił do poprzedniej pozycji. O nie tak nie będzie, pomyślałam, a następnie zaczęłam całować szyję zielonookiego. Nie doczekując żadnej reakcji, przyjrzałam mu się uważnie.
- Obraziłeś się? – zapytałam wracając do poprzedniej pozycji.
- Tak – odparł krótko, nie zmieniając pozycji.
- O co? – zapytałam, przytulając się do jego pleców, obrócił się w moją stronę, lecz nie odwzajemnił uścisku.
- Chciałaś oddać mnie do psychiatryka! – zrobił minę smutnego pieska.
- No ale sam powiedziałeś, że tam są sympatyczni ludzie! – powiedziałam całując go w skroń, uśmiechnęłam się czując ciepłe ręce na plecach. – Poza tym nie wytrzymałabym bez najzajebistszego faceta na świecie u mojego boku, wiesz?
- Och, wiem! Kocham Cię. – powiedział skradając jeden króciutki pocałunek. – Będziemy razem do końca, prawda?
- Do końca – potwierdziłam i wtuliłam się w niego mocniej
- No i takiej odpowiedzi się spodziewałem! – krzyknął uradowany, po czym zaczął mnie łaskotać.
- Nie! Harry! Aaaa! Hahaha bo się zesikam! Zesikam się! – krzyczałam śmiejąc się. Mimo moich krzyków protestu, brunet wcale się nie zraził. Starałam się jakoś bronić, ale byłam za słaba. Nagle przypomniałam Sobie, ze mój chłopak ma jeden szczególnym, wrażliwy punkt.
- Jane! To nie fair! Błagam cię przestań! – wiercił się po całym łóżku śmiejąc się.
- Och, Kochanie zemsta jest bardzo, ale to bardzo słodka! – odparłam złowieszczo siedząc na nim okrakiem, Hazza zaczął się śmiać wysokim głosem, przez co sama nie mogłam wytrzymać i wybuchnełam głośnym śmiechem.
- Śmiejesz się jak baba! – Powiedziałam, nie mogąc się kontrolować.
-To przez emocje – odparł wycierając łzę śmiechu. Chwyciłam go mocno za nadgarstki, po czym uniosłam je nad jego głowę, przyciskając do poduszki. Ułożyłam się na nim patrząc głęboko w tę głębie zieleni z fascynacją.
- Mam się bać? – zapytał uśmiechając się lekko – Masz minę jakbyś mnie chciała zgwałcić.
- Och, to nie moja wina, że mam tak cholernie seksownego narzeczonego. – odparłam, następnie nachyliłam się nad nim z zawadiackim uśmieszkiem pocałowałam go.
- Zresztą, Ciebie by nawet nie trzeba by było do tego namawiać. – puściłam jego nadgarstki, po czym
zsunęłam się z niego.
- No właśnie. – powiedział i znów pociągnął mnie na łóżko.
- Jedziemy do szpitala, nie zapominaj o tym – przypomniałam mu, przeczesując jego loki palcami.
- Wiem, i nie zapomniałem, ale to nie mój wina, że mam tak seksowną dziewczynę. – powtórzył moje słowa, następnie zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Sexi, nie sexi teraz nie ma czasu idziemy – zrzuciłam go z Siebie, czując palce majstrujące przy zapięciu mojego stanika.
- Ale wieczorem Ci nie odpuszczę! – powiedział przyciągając mnie do pocałunku.
-Pf, zobaczymy. A teraz chodź już erotomanie, bo już 11! – Pociągnęłam go za rękę, aby ruszy się z lóżka
- Malinka? Serio? – spojrzałam na niego, widząc czerwony punkcik znajdujący się mojej szyi, a odbijający się w gładkiej powierzchni lustra.
- Ty tak słodko wyglądasz jak malinka. – posłał mi promienny uśmiech. Nie umiałam się na niego gniewać, szczególnie gdy mówi takie komplementy.
- Codziennie mnie uwodzisz tymi słodkimi tekstami – zaśmiałam się dobywając pudru
- O to mi chodzi – objął mnie w pasie
- Przecież już jestem twoja – pokazałam mu pierścionek na dłoni
- Wiem – odparł, skladając drobne pocałunki na szyi, wywróciłam oczyma.
- No dobrze na serio kotku już musimy jechać. – powiedziałam ,mimo, ze miałam ogromną ochotę zamknąć się w tej sypialni z chłopakiem, przy którym cholernie miękną mi kolana i sprawić mu niezapomnianą przyjemność.
- No to chodź – powiedział, po czym wyszliśmy z pomieszczenia trzymając się za ręce.
Jechaliśmy w ciszy, która wcale nie była niekomfortowa, cieszyliśmy się swoją obecnością. Nie potrzebowaliśmy do tego zbędnych słów.
-Wiesz pomyślałem, że może jak Niall w końcu się wybudzi to pomyślelibyśmy o ślubie? – ni z tond ni z owąd wypalił loczek
- Na serio chcesz ślubu? – zapytałam, patrząc na niego uważnie
- A ty nie? – spojrzał na mnie z ledwo widocznym przerażeniem malującym się w zielonych szmaragdach.
- Ja oczywiście, że chce…
- To w czym problem? – zapytał studiując moją twarz
- Po prostu chcę, żebyś się zastanowił, więcej masz ze mną kłopotu… - spuściłam wzrok na moje dłonie, które w tym Momocie okazały się bardzo ciekawe
- Jane! Ale o czym ty mówisz? Na dobre i na złe, tak? W chorobie i zdrowiu! – odparł ruszając samochodem
- To jest przysięga małżeńska – przypomniałam sobie
- Wiem, ale tak tylko mówię - zarumienił się
- Harry ty się rumienisz – odparłam z uśmiechem
- Nie prawda, to od ciepła – speszył się lekko
- Nie musisz się tego przede mną wstydzić!- powiedziałam głaszcząc jego rękę znajdującą się na gałce od skrzyni biegów.
- Tak działasz na mnie. Po dwóch latach bycia ze sobą, ciągle się pilnuje, żeby nie powiedzieć przed tobą czegoś głupiego – jeszcze więcej się zarumienił
- Kochany jesteś – pocałowałam go w policzek.
Po pewnym czasie dojechaliśmy do celu, wyszliśmy z samochodu i trzymając się za ręce ruszyliśmy do środka ogromnego budynku. Szliśmy korytarzem, zatrzymując się przy grupce osób siedzących przed salą.
- Hej, jak tam nasz blondasek? – zapytałam zgromadzenie
- Lekarze widzą poprawę, za tydzień może trochę więcej lub mniej się obudzi – odparła uśmiechnięta Jessica, widać było jej szczęście, które wygładziło zmęczenie, które nagromadziło się przez ten cały czas.
- To świetnie! – ucieszyłam się i przytuliłam mocno dziewczynę.
- W końcu wszystko wróci do normy. – dodał radośnie Styles
- A jak tam twoja mama? Dzwoniłaś do niej? – zapytał Liam
- Nie, jeszcze nie przetrawiłam tego do końca, w ogóle nie wiem czy to prawda, a jeśli to oszustka? – odparłam siadając na plastikowym krześle i schowałam twarz w dłoniach.
- Bierzemy ślub – wypalił nagle Hazza, wdzięczna za zmianę tematu, ale także zaskoczona jego nagłym wystrzałem, spojrzałam na niego rozbawiona.
- Tak? To świetnie kiedy? – zaczęły napływać pytania.
- Jak tylko Nialler się obudzi – powiedziałam, zgodnie z prawdą – Wtedy zaczniemy wszystko planować.
- To świetne gratuluję – przytuliła mnie Lilly
- Dzięki – odparłam radośnie.
- Tylko jak na razie wiecie, nie mówicie nikomu, musimy poczekać, aż Horan się obudzi – powiedział Harry
- Macie to jak w banku – odparł Zayn.
Wszyscy zaczęli nas przytulać i gratulować. Nialler znów zaczął ruszać prawą ręką. Już coraz częściej robi sobie te „ćwiczenia” to dobry znak, że powoli wraca do nas.
- Niall słyszysz? Musisz się szybko obudzić, bo przegapisz wesele Jane i Harrego – zwróciła się do leżącego Jess, całując rękę chłopaka.
Wszyscy się zaśmiali się lekko. Harry powiedział, ze teraz wszystko wróci do normy ,ale żeby tak było musiałam postanowić jeszcze jedną rzecz.
- Zdecydowałam, że porozmawiam z Kristen – powiedziałam szybko.
- Bardzo dobrze, przynajmniej wszystko się niedługo wyjaśni. – odparł Louis z uśmiechem
Wyciągnęłam z kieszeni aparat, po czym wybrałam numer i z wyczekiwaniem słuchałam sygnału.
- Halo? – po chwili rozbrzmiał kobiecy głos.
- Dzień dobry, nazywam się Jane– powiedziałam niepewnie
- Och Jane, jak dobrze, że dzwonisz. Już myślałam, że mnie całkiem skreśliłaś – w jej głosie było słuchać ulgę
- Chciałabym się spotkać – odparłam szybko
- Dobrze, to o której? – zapytała
- Za pół godziny w Mc’cafe, odpowiada pani?
- Oczywiście, że tak. Więc do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odparłam i się rozłączyłam.
- I jak? – zapytał Lou
- Muszę się z nią spotkać. Nie obrazicie się jak pójdę? – zapytałam
- Nie, no co ty – odparli
- Dzięki – posłałam im uśmiech
- Zawiozę cię – zaproponował Hazza
- Nie dzięki kochanie, wezmę taksówkę - odpowiedziałam zbierając się. – No to życzcie mi żebym tam nie wybuchła. Pa! – powiedziałam i wyszłam.
Złapałam taksówkę i pojechałam do wyznaczonego przeze mnie miejsca. Dotarcie tam zajęło mi około 15 minut.
N miejscu usiadłam przy dwuosobowym stoliku i zamówiłam cappuccino. Po jakichś 5 minutach w kawiarni pojawiła się Kristen.
- Cześć córciu, przepraszam, że się spóźniłam. Długo czekasz? – zapytała siadając naprzeciwko mnie, mimowolnie skrzywiłam się na to określenie.
- Nie spóźniła się pani, ja wcześniej przyjechałam. – odparłam – Przepraszam, ale nie chcę żeby pani się do mnie zwracała w ten sposób.
- Oczywiście, przepraszam. Po prostu strasznie się cieszę, że do mnie zadzwoniłaś – uśmiechnęła się, jak na mój gust trochę sztucznie. Po chwili przy stoliku zjawiła się kelnerka, przyjąwszy zamówienie odeszła, spojrzałam wyczekująco na kobietę, sama nie wiedząc co powiedzieć.
-Wiesz, bardzo się ucieszyłam kiedy zadzwoniłaś, powoli traciłam nadzieję . Sama nie wiem co bym zrobiła, w twojej sytuacji, na pewno nie przyjęłabym tego w spokoju. Wiesz ja i twój tata mamy wybuchowe charaktery.– zaśmiała się nerwowo.
-„Był” to słowo bardziej pasuje do taty. – odparłam, kryjąc przed kobietą swoje uczucia, co jak co ale była dla mnie nieznajomą, moje uczucia to tylko moja sprawa.
- No tak. Ja cały czas mam wrażenie jakby Janek ciągle siedział w tej firmie do późnego wieczora…
- Widywałaś się z nim? – zapytałam zdziwiona
- Tak. Chciałam wiedzieć co u mojej córeczki – powiedziała uśmiechając się zachęcająco.
- Poprosiłam o coś. Jeśli na prawdę jesteś tym za kogo się podajesz, to dlaczego mnie zostawiłaś, co? Skoro to byłam twoją „córeczką” – powiedziałam trochę za głośno, po chwili besztając sama Siebie za ten niekontrolowany wybuch.
- Już ci mówiłam. Wiedziałam, że będziesz załamana wiedząc, że szlajam się po świecie z innym mężczyzną niż twoim tatą, a to by cię bardziej bolało niż to, że sobie fruwam z aniołkami w niebie.
- Ależ oczywiście! Masz dzieci? –odpowiedziałam, upijając łyk napoju z filiżanki. Nie wiem czemu zadałam t pytanie, po prostu wyleciało ze mnie.
- Nie, nie mam. Wiesz to był brak stabilnego domu. Ciągle na walizkach. Dziecko nie zadomowiłoby się w jednym miejscu, a już byśmy musieli wyjeżdżać.
- Dlaczego przestałaś już podróżować?
- Nie przestałam, zrobiłam sobie przerwę jak na razie. Wynajęliśmy z Joshem mały domek na przedmieściach Londynu. – odparła z uśmiechem – A jak ci się układa z twoim chłopakiem?
- Narzeczonym. – odpowiedziałam krótko – Dobrze, zresztą sama to zapewne zauważyłaś.
- To dobry chłopiec, tylko uważaj na niego. Nie chcę, żeby cię zranił. – pogłaskała moją dłoń, którą natychmiast cofnęłam. – Piękny pierścionek.
- Dzięki. – odparłam gorzko. Starałam się być dla niej miła, ale to absurd. Po parunastu latach odezwał się w niej instynkt macierzyński? Jakoś w to nie wierzę.
- A może chciałabyś poznać Josha? – zapytała uśmiechając się, aż mi się od tej jej słodkości, która próbowała mi wcisnąć, niedobrze zrobiło.
- Mogę. – odparłam zwięźle
- On bardzo chce cię poznać. Wie, że jesteś wyjątkowa. – zachwycała się szatynka, ja wcale, a wcale jej entuzjazmu nie podzielałam
- Wolałabym spotkać się u nas, w domu, zaprosiłabym także moich przyjaciół – zaproponowałam
- O świetnie! Bardzo chcę poznać ludzi z którymi dzielisz tak dużo tajemnic – uśmiechnęła się.
- Jesteś na coś uczulona? Albo Josh? – zapytałam czystej grzeczności, wcale by mi się przykro nie zrobiło jakby co…
- Nie, nie jesteśmy – odparła uśmiechając się jeszcze szerzej, jeśli to w ogóle możliwe.
- Dobrze, muszę już iść. – wstałam, a kobieta poszła w moje ślady.
- No dobrze, to do zobaczenia – chciała mnie przytulić, ale odsunęłam się od niej.
- Do widzenia –Zostawiłam na stoliku parę funtów i Mie oglądając się za Siebie wyszłam.
Ta kobieta mnie przerażała. Uśmiechała się jakby jakaś nienormalna była. W ogóle jej nastawienie. Co ona myślała, że jak do niej zadzwoniłam to znaczy, ze rzucę jej się w ramiona i zacznę krzyczeć „ Mamusiu, tak tęskniłam!”, to chyba adresy pomyliła.
OCZAMI HARREGO
- Nie ciekawi was jak tam poszła rozmowa Jane z Kristen? – zapytałem, trochę zdenerwowany. Chciałem tam być, razem z dziewczyna i wspierać ją w tej chwili. Wiedziałem, ze są sprawy, z którymi musi uporać się sama, ale nie dzwoniła już od godziny, powoli zaczynałem odchodzić od zmysłów.
- Miejmy nadzieję, że jej tam nie zabiła na miejscu – odparł Lou, z lekkim rozbawieniem.
- Dobra trzeba rozprostować kości, chcecie coś z bufetu? – postanowiłem zmienić temat.
- Ja chcę marsa!
- Ja kanapkę!
- Ja sok marchwiowy.
- Ja banana.
-A ja mleko czekoladowe! – posypały się zamówienie, przez chwilę miałem problemy z zapamiętaniem, ale po paru sekundach byłem pewien, ze nie pomylę się przy zamówieniu.
- Ech, no dobra. – powiedziałem udając się w stronę bufetu.
Po powrocie rozdałem wszystkim zamówienia i usiadłem na swoim poprzednim miejscu. Po upływie ok. 2 godzin, nie mogłem wytrzymać i wybrałem numer blondynki,
- Halo? – po dłuższym oczekiwaniu usłyszałem jej głos, dzięki czemu odetchnąłem z ulgą.
- Jane, jak tam rozmowa? Mam nadzieję, że nie zabiłaś tej kobiety na miejscu – zaśmiałem się
- Nie no co ty. Skończyłam spotkanie z nią jakąś godzinę temu, ale spotkałam moją koleżankę z liceum i… - zaczęła mówić
- Tak, tak wiem korzystasz z wolności. No to ci nie przeszkadzam. Jak będziesz jechała do domu to daj znać, dobrze? – zapytałem
- Oczywiście kocie. Całusy przesyłam. Papa – powiedziała
- Papa – odparłem i rozłączyłem się chowając aparat.
- No na szczęście, nie będzie pogrzebu – zaśmiałem się, oznajmiając reszcie informacje.
4 GODZINY PÓŹNIEJ
Z nudów panujących w szpitalu, zaczęliśmy grać w mafię, mimo małej liczby osób, grało nam się całkiem dobrze. Do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka, szybko wyciągnąłem telefon i zobaczyłem na wyświetlacz.
- To Jane, poczekajcie chwilę – powiedziałem naciskając zieloną słuchawkę.
- Halo? – odezwałem się
- Hej kochanie, mam do Ciebie prośbę mógłbyś szybko przyjechać? – rozbrzmiał jej głos po drugiej stronie.
- coś się stało? – zaniepokoiłem się mocno.
- Po prostu przyjedź, dobrze? Czekam! – po chwili rozległ się sygnał oświadczający koniec rozmowy.
- muszę jechać do domu, później wam wytłumaczę! – krzyknąłem jeszcze i biegiem ruszyłem w strone wyjścia, a następnie szybko wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Po drodze złamałem chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe, ale nie za bardzo się tym przejmowałem. Dojeżdżając na miejsce, szybko wyskoczyłem z samochodu i wparowałem do domu.
- Jane? – zawołałem rozglądając się – Już jestem!
Bez odpowiedzi. Poszedłem w głąb mieszkania. W oczy rzucił mi się stół w jadalni, kótry była zastawiony. Zacząłem się zastanawiać co jest grane. Z kuchni wyszła Jane. Wyglądała ślicznie. Była ubrana w kwiecistą sukienkę. Blond loki swobodnie opadały jej na ramiona. Na mój widok szeroko się uśmiechnęła. W rękach trzymała duży talerz.
- w końcu jesteś. – powiedziała uśmiechając się lekko, podeszłą do stołu położyła na nim talerz i podeszła do mnie niepewnie, składając na moich ustach delikatny pocałunek.
- Zaraz, czyli mam rozumieć, ze nic się nie stało? – zapytałem, upewniając się.
- Oczywiście, ze nie. – dziewczyna znów się zaśmiała, ale tym razem to ja wpiłem się w jest jedwabne usta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zajebisty.! Kiedy kolejny? <3
OdpowiedzUsuń+ Zapraszam na mojego nowego bloga, którego pisze z przyjaciółką <3
UsuńTutaj macie link: http://i-just-call-to-say-iloveyou.blogspot.com/
Z góry dziękuje ;*
super rozdział piszesz genialnie ;*
OdpowiedzUsuńżyczę weny Madzia ;*
No nareszcie ;) długo czekałam. Niech niall jak najszybciej sie budzi. Zycze powodzebia w dalszym pisaniu ;) kinga.
OdpowiedzUsuńAle super! Genialne! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWspaniały ,ale daj jakieś informacje o Lily i Zaynie .
OdpowiedzUsuńZajebisty jak zawsze!!!
OdpowiedzUsuńMasz dziewczyno talent!
Kocham twojego bloga...<3
Czekam na następny...:P
Bosko!!!!!!!!!!!!!Czekam na następny!!!OLa:P
OdpowiedzUsuńFajowy ^^
OdpowiedzUsuńBoski rozdział.Zresztą jak każdy inny!Cuudownie piszesz.Już nie mogę doczekać się ślubu!
OdpowiedzUsuńhttp://dreams-do-not-even-dreamed.blogspot.com/
Świetne ! ;>
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dodasz niedługo kolejny rozdział . : D
świetny ;P
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM http://ifindyourlips.blogspot.com/
jak zwykle cudowny ! *o*
OdpowiedzUsuńhahah, "ty erotomanie" - dobre : 33
czytam twojego bloga od początku i nie żałuje!
mogłabyś tylko trochę akcję rozkręcić !
i niech Niall się obudzi :c
czekam z niecierpliwością na następny !:)
zapraszam do mnie:
http://live-while-we-arre-young.blogspot.com/
świetny *.* czekam na kolejny rozdział : )
OdpowiedzUsuńGenialny blog <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;p
Fajnie że są mega długie rozdziały ;*
Klaudia <3
Rewelacyjny roz :3 jak i cały blog, jestees Wielka!
OdpowiedzUsuńZparaszam, byloby mi abrdzo milo, gdybys wpadla: one-moment-with-one-direction.blogspot.com ;)
Świetne opowiadanie zapraszam do nas http://loveissomethingmorethanfriendship.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJesteś świetna! Cudnie piszesz
OdpowiedzUsuńuff.. jaka ulga.. haha xd
OdpowiedzUsuńjuż myślałam, że Jane coś sie stało *.*
nie strasz mnie tak :p
lovelovelove <3
Nie zmieniaj nic jest dobrze jak jest, ale niech Niall się obudzi xd
OdpowiedzUsuńZajebiste teksty ;3
~ Julia
Rozdział jak zwykle świetny :) Zapraszam do mnie .... dopiero zaczęłam pisać :) http://lucky-girl-lives-with-one-direction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper , czekam na następny . Zapraszam do siebie : http://one-direction-story-by-kelsey.blogspot.com/ ;D
OdpowiedzUsuńcudowneeeeeeeee <3 Nie mogę się doczekać następnego ;D
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział kiedy następny ?? ;d
OdpowiedzUsuńW jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały :o zajebisty jest ;)
OdpowiedzUsuńtwój blog jest moim ulubionym nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;D
OdpowiedzUsuńmasz twittera ? ;)
OdpowiedzUsuńNastępnyy ! :*
OdpowiedzUsuńsuper i zapraszam na moego
OdpowiedzUsuńhttp://niallandann.blogspot.com/
Jej te opowiadanie jest piękne ! Od dzisiaj zaczęłam go czytać i przeczytałam cały <3 <3 <3 kocham go <3 <3 <3 najlepszy jaki czytałam ! ! !
OdpowiedzUsuńBosko bosko boski <3
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie <3
Spam
OdpowiedzUsuńNa blogu http://tojestkoniecc.blogspot.com/ pojawił się drugi rozdział z perspektywy Jenny.
Jak skończy się zwykłe spotkanie z Zaynem. Czego dowie się o Niallu?
Zapraszam do przeczytania i napisania szczerej opinii na temat rozdziału.
Możesz także zadać pytania dla bohaterów.
Pozdrawiam~Gabi
OdpowiedzUsuńZaczepiście piszesz . Przepraszam za spam i czekam na next = ) http://noteverythingisperfect19.blogspot.com/ O córce króla Wiliama . Dopiero zaczynam = )
http://crazystory123.blogspot.com/- Louis i Harry wątek - zakończony
http://opowiadanieone.blogspot.com/ Louis i Nialler
Świetny rozdział. Zaczełam czytać twoje opowiadanie wczoraj o 22 aż do 24 i dziś doczytałam 55 rozdział. Czekam na Nexta. Zapraszam też na mojego bloga http://vas-happenin-girls.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie. ;3 czekam na kolejny rozdział. :) zapraszam na swojego bloga http://tonight-with-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAw, świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńA jaki długi ^^ Tylko się cieszyć ;*
Tylko dlaczego NIall się jeszcze nie obudził ?! :C
Mam nadzieje, że stanie się to w nn :)
Czekam na nexta ;*
4ever-onedirection.blogspot.com - ostatni rozdział, zapraszam ;D
Pozdrawiam ciepło, Jula ;P
http://teen-fashion-teen.blogspot.com/ Zapraszam do mnie! Świetny blog. Kiedy następny rozdział? Zaglądam codziennie, żeby sprawdzać.
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie. naprawdę
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie. http://pawelblog00.blogspot.se