czwartek, 17 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 51 CZ.2

OCZAMI JANE
Po pokoju roznosiły się krzyki i śmiechy chłopców. Razem z Lilly siedziałyśmy na kanapie, patrząc na czwórkę chłopaków gnieżdżących sie na jednym fotelu i grających w fifę. Upiłam kolejny łyk soku ze szklanki i ułożyłam się wygodniej, opierając sie o dziewczynę. Zgodnie z propozycją Harrego zrobiliśmy sobie przyjacielski wieczorek. Chłopcy lali w siebie alkohol hektolitrami i grali w grę, o której zasadach nie miałam zielonego pojęcia. Spojrzałam na górę jedzenia na stole, Niall jeszcze sie nie pojawił. Gdzie on może być? Może po prostu są korki, a ja niepotrzebnie panikuję. Westchnęłam głęboko, czym zwróciłam na siebie uwagę przyjaciółki. Spojrzała na mnie podejrzliwie.
- C się stało? - zagadnęła Lilly z niepokojem
- Nic, po prostu martwię sie o Nialla - odparłam zgodnie z prawdą
- Niall zaraz sie tu zjawi, nie musisz się martwić, nic mu nie jest. - zapewniła - Znając go poszedł jeszcze coś zjeść.
- Ech, mam nadzieję, do tego nie odbiera telefonu... - mówiłam coraz szybciej, dziewczyna zatkała mi buzię ręką, spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Daj se siana kobieto! Nic mu nie jest, nie wymyślaj, bo wykrakasz! - powiedziała, marszcząc brwi. Wyglądała przy tym okropnie zabawnie. Mój niepokój nie ustępował, miałam złe przeczucie.
- Wygrałem! I co leszczu? Zmarało cie? - krzyczał Zayn, skacząc jednocześnie po fotelu w efekcie czego, spotkał sie z jękami pozostałych.
- Ałaaaa Zayn ogarnij downa! - rozdarł sie Lou masując sie po brzuchu - Raz wygrałeś to jeszcze o niczym nie świadczy.
- Jestem lepszy i ty nie chcesz tego dopuścić do świadomości - podszedł do stolika z jedzeniem
- W takim razie gramy jeszcze raz! - zażądał rewanżu Tomlinson
- Szykuj sie na przegraną - powiedział Zayn zabierając ze stolika paczkę serowych chipsów.
- Pff chyba raczej ty. - prychnął Boo Bear.
I kolejny pojedynek sie zaczął. Chłopaki grali już dobre 10 minut krzycząc co chwila, że jeden jest lepszy od drugiego.
Do mnie i Lilly przysiadł sie mój narzeczony wraz z miską pełną chipsów. Wziął jednego do ręki, zamoczył w sosie czosnkowym i przyłożył mi do ust.
- Jane kochanie zjedz, taka chuda jesteś musisz przytyć - trzymał przekąsek przy moich zamkniętych ustach.
- Porypało cie człowieku? To wszystko jest nie zdrowe! - powiedziałam
- Ooo znalazła sie ta co sie zdrowo odżywia, no Jane za tatusia - wepchnął mi paprykowo-czosnkowe jedzenie do buzi brudząc mnie przy tym. Włożyłam dłoń w miskę i nabrałam całą garść chipsów. Otworzyłam buzie zaskoczonemu loczkowi i wepchnęłam mu wszystko do środka. Wybuchłam śmiechem i krzyknęłam:
- Żryj gruz cyganie!
Nagle wszystko zgasło. Telewizor, lampy, muzyka ucichła.
- Cholera pewnie korki wywaliło - powiedział Hazza przy czy,m\m okruchy chipsów wylatywały z jego jamy ustnej - Zaraz coś z tym zrobię - dodał wstając i poszedł do kuchni po latarkę. Po chwili wrócił z urządzeniem w dłoni i skierował sie do piwnicy. Po jakichś 2 minutach światło się zaświeciło, a telewizor włączył.
- Musimy grać od nowa - zaczął marudzić Lou
- Boisz się przegranej to jasne - odparł mulat zjadając chipsa
- Ja! To chyba ty! Ja po prostu nie chce marnować czasu na granie z takim cieniasem jak ty! - rzucił sie na Malika. Zaczęła sie "bójka" miedzy nimi, ale więcej sie śmiali niż bili.
-"Pół godziny temu właśnie na tej ulicy osobowy samochód potrącił Nialla Horana z boybandu One Direction." -usłyszałam. Mój wzrok automatycznie przeniósł sie na płaski telewizor. Na ekranie znajdowała sie młoda kobieta, a za nią błyskały światła z radiowozów i ambulansów. Spojrzałam po twarzach zebranych. Wszyscy byli tak samo zszokowani jak ja. W tym momencie z piwnicy wyszedł Hazza. Był uśmiechnięty i czymś rozbawiony. Gdy zobaczył nasze grobowe miny od razu uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Co się stało? - zapytał
-Musimy jechać do szpitala! wstał Liama
- Ale co sie stało? - powtórzył pytanie zaniepokojony Harry
- Nialla potrącił samochód - powiedziałam wstając
- Ale jak to? - zapytał z niedowierzaniem
- Nie pytaj musimy jechać! - porwałam go za rękę zabierając kluczyki od samochodu.
Wszyscy wybiegli przed dom. Lou szybko wsiadł w swój samochód. Liam pobiegł za nim i otworzył drzwi od strony kierowcy mówiąc:
- Louis nie możesz jechać piłeś, ja pojadę - wsiadł na miejsce kierowcy.
- Dobra, Zan jedź z nimi ja pojadę z Jane i Harrym - zabrała głos Lilly - Daj kluczyki - podeszła do mnie
- Ale ty nie masz... - nie dokończyłam, bo mi przerwała
- Mam zrobiłam nie dawno, daj te kluczyki! - powiedziała i wzięła przedmiot.
Szybko wyjechała z garażu, a my wsiedliśmy. Liam ruszył z piskiem opon, Lilly pojechała za nim. Pojechaliśmy do najbliższego szpitala. Cała szóstka wpadła jak tornado. Podeszliśmy do recepcji.
- Przepraszam został tu przywieziony Niall Horan? - zapytał Li
- A państwo są...?
- Rodziną! - huknął Lou
Kobieta spojrzała w monitor i powiedziała:
- Przykro mi to nie ten szpital.
Wszyscy z powrotem wsiedli do samochodów i ruszyliśmy do następnego szpitala. Znowu to samo: "To nie ten szpital".
Wpadliśmy na izbę przyjęć trzeciego szpitala. Tak samo jak w dwóch pozostałych podeszliśmy do recepcji.
- Przepraszam został tu przywieziony Niall Horan? - zapytał znowu Liam
- A kim państwo są dla niego? - zapytała kobieta w średni wieku
- Rodziną! - wrzasnęli wszyscy na raz.
Kobieta lekko przestraszona zaczęła wpisywać coś na klawiaturze.
- Tak tutaj. - powiedziała.
Poczułam ulgę, że znaleźliśmy ten szpital, ale i niepokój co z Horanem.
- Gdzie on teraz jest? - zapytałam
- Lekarze sie nim zajęli, jest w sali numer 3 - powiedziała.
Wszyscy ruszyli korytarzem szukając drwi z napisem 3.
- Są - oznajmił Lou pokazując na drzwi przed siebie. Lekko zapukał. Po chwili wyszła pielęgniarka.
- Słucham? - zapytała poddenerwowana
- Czy tam sie znajduję Niall Horan? - zapytał Harry
- Tak. - odparła.
- Co z nim? - głos zabrał Liam
- N arazie jest nieprzytomny proszę tu poczekać i nie przeszkadzać! - powiedziała lekko podniesionym głosem - Jak będzie coś wiadomo wyjdzie do państwa lekarz. - dodała i otworzyła drzwi. Zobaczyłam Nialla leżącego na łóżku szpitalnym, a wokół niego znajdowało sie dużo lekarzy. Zobaczyłam, że był zakrwawiony. W tym momencie drzwi się zamknęły.
- Boże co się mogło stać? - zapytałam szeptem. Harry przytulił mnie do swojej piersi.
- Wszystko będzie dobrze - odparł, ale w jego głosie też można było wyczuć niepokój.
Wszyscy usiedli na krzesełkach przed salą. Do pomieszczenia jak oszalały wpadł Paul.
- Co sie stało? - zapytał
- Samochód go potrącił - powiedział Louis
- Tyle to ja wiem, ale już coś wiadomo? - był zaniepokojony
- Pielęgniarka nic nam nie chciała powiedzieć, tylko tyle, żę jest nieprzytomny. - odparł Zayn.
Menager usiadł koło nas. Po chwili myślenia wyciągnął telefon i wybrał jakiś numer. Przyłożył aparat do ucha i czekał.
- Czy rozmawiam z Maurą? - zapytał do telefonu - Maura twój syn miał wypadek samochód go potrącił, jak na razie nic nie wiemy, tylko tyle, że jest nieprzytomny - powiedział. Słuchał co mama Horana ma mu do powiedzenia. - Adres wyślę ci sms-em , - odparł i sie rozłączył.
- Jego mama przyleci najbliższym samolotem - poinformował nas.
Po jakichś 15 minutach wręcz przybiegła Jessica. W oczach miała łzy i cała była roztrzęsiona.
- Co z nim? - zapytała, a głos sie jej załamywał.
- Nic jak na razie nie wiemy - powiedziałam smutno.
Dziewczyna usiadła obok Paula i schowała twarz w dłoniach. Menager objął ją ramieniem i powiedział:
- Mała nie płacz wszystko będzie z nim dobrze.
Około 22 dotarła do nas Maura. Przez ten czas paparazzi próbowali sie dostać do budynku, ale na marne. Każdy był już zmęczony. Nikt nie chciał uwierzyć w to co przed paroma godzinami sie stało. Każdy z nas chciał;, żeby to był sn, bardzo zły sen.
Powoli już zaczęłam przysypiać na ramieniu loczka gdy z sali wyszedł lekarz. Wszyscy zerwali sie na równe nogi.
- Czy państwo są rodziną Nialla Horana? - zapytał
- Tak - odparła Maura - Co z nim panie doktorze?
- Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Jest w śpiączce jak na razie. Ma złamaną noge i 2 żebra. Narządy wewnętrzne nie zostały uszkodzone. Jak na razie tylko tyle mogę państwu powiedzieć - poinformował nas
- Wyjdzie z tego? - zaptał Paul
- Sądzę, że tak. - odparł lekarz - ale na 100% jeszcze nic nie jest wiadome.
- Dziękuję - uścisnęła lekarzowi dłoń Maura.
****************************
Hejo ludziska to ja Kinga! W końcu wróciłam, no nie do końca, ale ten rozdział nie był pisany przez telefon haha. Wiem, że bardzo długo na niego czekałyście więc streszczałam dupe i napisałam. Miałam na telefonie, ale nie wzięłam sobie usb i musiałam wszystko pisać od nowa. Nadgarstek mi odpada, ale żyje! Ja mam ferie i sie ciesze! Nie muszę widzieć tej krzywej mordy matematyka 5 dni w tygodniu! Ps. nie pisałam wam tego, bo zapomniałam zgadnijcie co dostałam na Mikołaja od mojej przyjaciółki! Kubek z 1D i to z moim imieniem! Tak w szkole zaczęłam piszczeć, że inna koleżanka musiała mi zatkać morde haha, ale to tak na marginesie;)

środa, 2 stycznia 2013

Informacja;)

No hej wam! To ja Kinga;) Więc dalej nie mam internetu i żeruje na innych jak jakis pasożyt, a nie mam internetu nie przez to, że oglądałam pornole (Angi was wkręcała) tylko, że zmieniałam sieć i przez miesiąc mi nie przysyłali rutera i dopiero pod koniec miesiąca grudnia powiedzieli, że są u mnie problemy z łączami i uwierzcie nie ma miejsca i jak na razie nie moge mieć internetu;( Nawet najgorszemu wrogu nie życze takiego życia bez neta normalnie średniowiecze;( A nad rozdziałem pracuję z Angi ona pisze, a ja jej mówie co ma tam być i ona to dobiera w swoje słowa jak pewnie zauważyłyście,że styl pisania jest inny;) No i to chyba tyle, a jak po sylwestrze? Zaszalałyście? No to was pozdrawiam i życzę cierpliwości do następnego rozdziału;)Papa;*
PS: założyłam konto na ask jak ktos chce sie dowiedziec cos o mnie może tam pisać jeszcze możecie na GG ale nie wie kiedy na GG odpisze prędzej na ask:
http://ask.fm/Kindzia1D