- Na pewno? – zapytał
- Tak. – odparłam – Co gotujesz dobrego??
- Zgadnij – powiedział śmiesznie ruszając brwiami
- Hmmm tacos?
- Zgadłaś – pocałował mnie w policzek.
- Słuchaj Lou nas dziś zaprasza na romantyczny wieczór. –poinformowałam lokowatego
- Zbiorowa randka?
- Chyba cos w tym stylu.
- Dobra. – powiedział – Chodź, bo zaraz moje tacos wystygnie.
WIECZOREM
- Harry zaraz się spóźnimy, a wiesz jaki jest Lou – zawołałam
- No idę, idę – powiedział zakładając kurtkę
- Ubierz się ciepło, bo się jeszcze przeziębisz – powiedział podając mi szalik
- A to najwyżej będziesz mnie rozgrzewał.
- Masz brudne myśli ty zboczuchu – zaśmiał się
- Jam mam? To ty masz. – i tak „kłóciliśmy” się przez całe 5 minut drogi do domu Lou.
Wszyscy już siedzieli wygodnie. No prawie. Lou szukał filmu, który schował mu Harry, Zayn bił się o chipsy z Niallem, Liam przyrządzał popcorn w kuchni, Lilly, Julka i Jess gadały, a ja przeglądałam facebooka na moim iPhonie. Po jakiś 5 minutach Hazza usiadł koło mnie.
- A ty się bałaś, że się spóźnimy – zaśmiał się
- No cóż, ale bezpieczniej było dla nas się nie spóźnić – odparłam.
Zaczęliśmy oglądać jakiś film, którego nawet tytułu nie poznałam. W połowie zasnęłam. Śnił mi się jednorożec, a na nim Harry Potter. WTF? Ciekawe mam sny nie ma co.
- Jane obudź się już jest koniec filmu - usłyszałam
- Co? To już? A taki porywający był ten film – powiedziałam rozciągając się
Spojrzałam na wszystkich. Niall był zapłakany, tak jak Liam.
- Oj chyba przegapiłam dobry film – powiedziałam.
Wracaliśmy z Haroldem w ciszy.
- Wykończyły cię te badania? Dużo ich miałaś? – zapytał
- Tak, trochę ich było. Najpierw lekarz myślał, że jestem w ciąży. Poszłam do ginekologa, ale nic nie wykazało, że jestem w ciąży. Potem wróciłam i… - przerwałam
- I?
- Lekarz podejrzewa, że mam nowotwór, ponieważ moja mam na niego umarła mogłam odziedziczyć komórki nowotworowe po niej – powiedziałam cicho
- Co? – wyszeptał
- Na razie on to tylko podejrzewa…
Loczek już nic nie powiedział i przyspieszył w ciszy. Gdy już weszliśmy do domu Harold powiedział krótko:
- Idę wziąć prysznic.
Ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Łzy napłynęły mi do oczu, a po chwili już płynęły po moich policzkach. Po pół godziny usłyszałam kroki na schodach. Szybkim ruchem starłam pojedyncza łzę, która spływała jeszcze po prawym policzku. Do salony wszedł Hazza w samych bokserkach.
- Jutro idziemy do specjalisty – powiedział
- Jutro masz wywiad, sama mogę pójść – powiedziałam spokojnie.
Chłopak usiadł obok mnie. Z jego włosów kapały kropelki wody, a oddech miał miętowy od pasty do zębów.
- Nie ma takiej opcji. Zawsze można odwołać wywiad, ty jesteś ważniejsza od głupiego wywiadu.
- Ale fani…
- Fani też są ważni, ale ty jesteś na pierwszym miejscu.
NASTĘPNEGO DNIA
Rano zmajstrowałam się na wizytę u onkologa. Musiałam się wstawić w jego gabinecie o godzinie 12. Rano wstałam ubrałam i się i zjadłam śniadanie. Do godziny 11:15 szukałam mojej książeczki zdrowia i innych dokumentów. O 11:25 byliśmy już w drodze do przychodni.
- Mogliście nie odwoływać tego wywiadu – powiedziałam
- Ile jeszcze mam ci mówić, że to i tak miał być krótki wywiad, a twoje zdrowie jest ważniejsze.
- Oj tam, oj tam.
Pół godziny później już siedziałam w gabinecie u onkologa.
- Zrobimy jeszcze parę dodatkowych badań, oprócz tych które pani zrobiła u lekarza rodzinnego. Po tych badaniach nie mogę wykluczyć, że ten nowotwór jest, ale nie mogę tez tego potwierdzić.
Spojrzałam na Hazzę. Na twarzy miał wyraz ulgi, ale i napięcia.
- Dobrze, to róbmy, te badania chce mieć to za sobą – powiedziałam.
PO 2 GODZINACH
- Więc tak… - powiedział zamyślony lekarz wpatrując się w kartki z wynikami badań
- No niech pan w końcu cos powie! – wybuchł Styles
- Harry nie denerwuj się – powiedziałam spokojnie, ale dało się wyczuć nutkę strachu
- Więc…
************************
EUREKA! Dziś włączam sobie komputer patrze, a tu jakis nowy nie znajomy folder podpisany brzydka odmianą mojego imienia -_-. Wchodze soobie na ten folder i co tam widze? Moje rzeczy! Czyli wszystko sie znalazło łącznie z opowiadaniem;)Ale nie moge zmienic nazwy tego folderu -_-. Musze jeszczę dociec kto mi najpierw schował ten folder, a potem go dał spowrotem i to pod taką nazwą. Nie mam brata, mam 2 siostry, więc to któras z nich... No nic nie będe was zamęczać, tyle ważne, że jest opowiadanie. Miałam pod tym rozdziałem dać cytat z wywiadu z Zaynem dla onetu, ale juz go nie było... A było tam wspomnienie o opowiadaniach o chłopakach. No żałuję, że tak szybko usunęli praktycznie po 1 dniu... Łooo, ale dłuuuuga notka;) Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał;) Pozdrawiam;P
niedziela, 28 października 2012
czwartek, 25 października 2012
;(
Przepraszam Was, ale ktos z domowników usunał mój folder z komputera, a tam miałam opowiadanie i rozdział, który dzis miałam dokończyc i dodać;( Bardzo was przepraszam, ale to nie moja wina. Postaram sie go jakos napisac od nowa i dodac jak najszybciej. Pozdrawiam;)
wtorek, 16 października 2012
ROZDZIAŁ 44 CZ.2
2MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Dziś jest 1 maja. Chłopaki od 2 miesięcy są w trasie koncertowej po USA i jeszcze maja wpaść na krótki koncert do Irlandii. Jutro wracają. Przypadek? Jutro są moje 18 urodziny… Właśnie sprzątam mieszkanie. Chcę się czymś zając, a na zakupy nie mam ochoty.
***
Więc tak ten dopisek jest ode mnie. W opowiadaniu jest 1 maja i 2 stanie się to co w tym śnie, czyli nie opłaca się pisać tego samego jeszcze raz. Jeśli ktoś nie pamięta lub czyta od tego momentu to może przejść do pierwszej części i przeczytać;)
***
Wróciliśmy już z Mazur. Maturę już zdałam i wybieram się na jakieś ciekawe studia.
- Jak ci się podobało? – zapytałam Hazzy
- Polska to naprawdę ładny kraj. – odpowiedział - I są tam ładne dziewczyny – dodał śmiejąc się
- Ej! – walnąłem go poduszką
- No tak, ale ty im nawet nie dorównujesz.
- Hahaha wiem to! – wybuchłam śmiechem – Polki przepraszają, że są najładniejsze.
Nagle poczułam dziwny niesmak w ustach. Zrobiło mi się nie dobrze. Wyrwałam się z objęć mojego chłopaka i szybko pobiegłam do ubikacji.
- Co się dzieje? – zapytał loczek
- Nie wiem, chyba się przytrułam – odparłam
- Coś często ci się zdarza – przyznał – Może idź do lekarza?
- Może masz racje, dawno nie chorowałam, a pamiętam, że jak byłam mała to byłam dość chorobliwym dzieckiem.
2 GODZINY PÓŹNIEJ
Wysiadłam z taksówki i skierowałam się do wejścia budynku przychodni.
Po zarejestrowaniu się usiadłam na krzesłach obok wejścia do mojego rodzinnego lekarza. Dostrzegłam na małym stoliku gazetę więc sięgnęłam po nią i zaczytałam się w lekturę.
- Pani Nowak, proszę do gabinetu – usłyszałam.
Odłożyłam gazetę na swoje miejsce i weszłam do gabinetu.
- Dzień dobry panie Stewart – przywitałam się
- Witaj Jane, dawno cię u nas nie było – odparł – I bardzo dobrze, że nie chorowałaś. A co cię dziś do mnie sprowadza?
- Więc tak, ostatnio gorzej się czuję. Głowa mnie boli, często wymiotuję. – powiedziałam – Ale nie wiem czy to może mieć znaczenie, ale nie dawno straciłam dziewictwo i…
- Dam ci skierowanie do ginekologa. Powinien cię od razu przyjąć – odparł.
Dostałam od niego karteczkę i wyszłam z gabinetu. Podeszłam do recepcjonistki i wręczyłam jej papier.
Ginekolog nie miał akurat pacjentek i pani doktor mnie od razu przyjęła.
- Więc mówisz, że obawiasz się ciąży, tak? – zapytała spoglądając przez okulary
- Tak – odparłam.
Pani doktor zrobiła mi badanie USG.
- Nie widzę tu żadnego płodu. Nie jesteś w ciąży. - usłyszałam.
Odetchnęłam z ulgą. Chciałam mieć kiedyś dzieci, ale bez przesady w tak młodym wieku.
Wróciłam się do poprzedniego lekarza.
- Czyli ciąże możemy wykluczyć. – zastanowił się mężczyzna – Możesz mi powiedzieć cos jeszcze co cię nie pokoi?
- Czasami dość nie wyraźnie widzę i wchodzę w różne rzeczy, w ściany, drzwi, komody.
- hmm – zamyślił się Stewart – Twoja mama zmarła na nowotwór tak?
- Tak.
- Musimy zrobić szereg badań, żebym mógł wykluczyć najgorsze.
- Dobrze. – powiedziałam krótko.
Przeszłam tak jak sam lekarz mówił szereg różnych badań. Krwi, moczu i tak dalej. Po dwóch godzinach znowu znalazłam się w tym samym gabinecie.
- Mamy już wszystkie wyniki badań – powiedział – Są zmiany w twojej głowie, a konkretnie na mózgu.
- Co to znaczy? – zapytałam
- Obawiam się, że mogłaś odziedziczyć komórki nowotworowe po twojej mamie.
Byłam w szoku. Nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa.
- To najprawdopodobniej jest nowotwór mózgu. I wygląda na to, że jest on bardzo złośliwy. Ja tu nie wiele mogę, musisz się udać do specjalisty. – popatrzył na mnie ze współczuciem
- Dobrze, dziękuję panu, do widzenia. – powiedziałam i wyszłam.
Spacerowałam po parku rozmyślając. W końcu kiedy jestem szczęśliwa i wszystko się wali. Mam dopiero 18 lat, ale co ja mówię na raka chorują dzieci od urodzenia, niektóre w wieku 2, 3 lat.
- Jane! Wsiadasz? – usłyszałam wołanie.
Spojrzałam na drogę, i dostrzegłam samochód Lou. Szybkim i energicznym krokiem ruszyłam w kierunku czarnego samochodu. Otworzyłam drzwi pasażera i usiadłam. Zapięłam pas, a BMW ruszyło.
- Jak tam? Gdzie się tak włóczysz?
- A tu i tam – odparłam –
- Jedziesz do domu czy do nas? – zapytał
- Może jak byś mógł mnie podwieźć do domu, jakaś zmęczona jestem.
- Dobra, ale wieczorem wpadnijcie do nas robimy romantyczny wieczór, jakieś fajne filmy się wypożyczy – zaproponował
- Jasne, na pewno z loczkiem wpadniemy – uśmiechnęłam się.
Samochód zatrzymał się przed domem moim i Harolda.
- Dzięki za podwiezienie, na pewno wpadniemy wieczorem. – powiedziałam
- Mam nadzieję – zaśmiał się.
Zamknęłam drzwi i skierowałam się do domu. Weszłam do środka i w moje nozdrza wleciał przyjemny zapach wydobywający się z kuchni.
- Już jestem! – krzyknęłam.
Zza ściany wychyliła się lokowata głowa Hazzy.
- Hej, już po? I jak tam?- zapytał
- To tylko przemęczenie – skłamałam.
*******************
No cóz tak długo nie dodawałam poniewaz miałam dziurę w wenie. i nic mi nie przychodło do głowy. Uznałam, że trochę dramtu sie tu przyzna. A czy wam sie to podoba to juz nie wiem zostawiajcie swoja opinie w komentarzach;)
Dziś jest 1 maja. Chłopaki od 2 miesięcy są w trasie koncertowej po USA i jeszcze maja wpaść na krótki koncert do Irlandii. Jutro wracają. Przypadek? Jutro są moje 18 urodziny… Właśnie sprzątam mieszkanie. Chcę się czymś zając, a na zakupy nie mam ochoty.
***
Więc tak ten dopisek jest ode mnie. W opowiadaniu jest 1 maja i 2 stanie się to co w tym śnie, czyli nie opłaca się pisać tego samego jeszcze raz. Jeśli ktoś nie pamięta lub czyta od tego momentu to może przejść do pierwszej części i przeczytać;)
***
Wróciliśmy już z Mazur. Maturę już zdałam i wybieram się na jakieś ciekawe studia.
- Jak ci się podobało? – zapytałam Hazzy
- Polska to naprawdę ładny kraj. – odpowiedział - I są tam ładne dziewczyny – dodał śmiejąc się
- Ej! – walnąłem go poduszką
- No tak, ale ty im nawet nie dorównujesz.
- Hahaha wiem to! – wybuchłam śmiechem – Polki przepraszają, że są najładniejsze.
Nagle poczułam dziwny niesmak w ustach. Zrobiło mi się nie dobrze. Wyrwałam się z objęć mojego chłopaka i szybko pobiegłam do ubikacji.
- Co się dzieje? – zapytał loczek
- Nie wiem, chyba się przytrułam – odparłam
- Coś często ci się zdarza – przyznał – Może idź do lekarza?
- Może masz racje, dawno nie chorowałam, a pamiętam, że jak byłam mała to byłam dość chorobliwym dzieckiem.
2 GODZINY PÓŹNIEJ
Wysiadłam z taksówki i skierowałam się do wejścia budynku przychodni.
Po zarejestrowaniu się usiadłam na krzesłach obok wejścia do mojego rodzinnego lekarza. Dostrzegłam na małym stoliku gazetę więc sięgnęłam po nią i zaczytałam się w lekturę.
- Pani Nowak, proszę do gabinetu – usłyszałam.
Odłożyłam gazetę na swoje miejsce i weszłam do gabinetu.
- Dzień dobry panie Stewart – przywitałam się
- Witaj Jane, dawno cię u nas nie było – odparł – I bardzo dobrze, że nie chorowałaś. A co cię dziś do mnie sprowadza?
- Więc tak, ostatnio gorzej się czuję. Głowa mnie boli, często wymiotuję. – powiedziałam – Ale nie wiem czy to może mieć znaczenie, ale nie dawno straciłam dziewictwo i…
- Dam ci skierowanie do ginekologa. Powinien cię od razu przyjąć – odparł.
Dostałam od niego karteczkę i wyszłam z gabinetu. Podeszłam do recepcjonistki i wręczyłam jej papier.
Ginekolog nie miał akurat pacjentek i pani doktor mnie od razu przyjęła.
- Więc mówisz, że obawiasz się ciąży, tak? – zapytała spoglądając przez okulary
- Tak – odparłam.
Pani doktor zrobiła mi badanie USG.
- Nie widzę tu żadnego płodu. Nie jesteś w ciąży. - usłyszałam.
Odetchnęłam z ulgą. Chciałam mieć kiedyś dzieci, ale bez przesady w tak młodym wieku.
Wróciłam się do poprzedniego lekarza.
- Czyli ciąże możemy wykluczyć. – zastanowił się mężczyzna – Możesz mi powiedzieć cos jeszcze co cię nie pokoi?
- Czasami dość nie wyraźnie widzę i wchodzę w różne rzeczy, w ściany, drzwi, komody.
- hmm – zamyślił się Stewart – Twoja mama zmarła na nowotwór tak?
- Tak.
- Musimy zrobić szereg badań, żebym mógł wykluczyć najgorsze.
- Dobrze. – powiedziałam krótko.
Przeszłam tak jak sam lekarz mówił szereg różnych badań. Krwi, moczu i tak dalej. Po dwóch godzinach znowu znalazłam się w tym samym gabinecie.
- Mamy już wszystkie wyniki badań – powiedział – Są zmiany w twojej głowie, a konkretnie na mózgu.
- Co to znaczy? – zapytałam
- Obawiam się, że mogłaś odziedziczyć komórki nowotworowe po twojej mamie.
Byłam w szoku. Nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa.
- To najprawdopodobniej jest nowotwór mózgu. I wygląda na to, że jest on bardzo złośliwy. Ja tu nie wiele mogę, musisz się udać do specjalisty. – popatrzył na mnie ze współczuciem
- Dobrze, dziękuję panu, do widzenia. – powiedziałam i wyszłam.
Spacerowałam po parku rozmyślając. W końcu kiedy jestem szczęśliwa i wszystko się wali. Mam dopiero 18 lat, ale co ja mówię na raka chorują dzieci od urodzenia, niektóre w wieku 2, 3 lat.
- Jane! Wsiadasz? – usłyszałam wołanie.
Spojrzałam na drogę, i dostrzegłam samochód Lou. Szybkim i energicznym krokiem ruszyłam w kierunku czarnego samochodu. Otworzyłam drzwi pasażera i usiadłam. Zapięłam pas, a BMW ruszyło.
- Jak tam? Gdzie się tak włóczysz?
- A tu i tam – odparłam –
- Jedziesz do domu czy do nas? – zapytał
- Może jak byś mógł mnie podwieźć do domu, jakaś zmęczona jestem.
- Dobra, ale wieczorem wpadnijcie do nas robimy romantyczny wieczór, jakieś fajne filmy się wypożyczy – zaproponował
- Jasne, na pewno z loczkiem wpadniemy – uśmiechnęłam się.
Samochód zatrzymał się przed domem moim i Harolda.
- Dzięki za podwiezienie, na pewno wpadniemy wieczorem. – powiedziałam
- Mam nadzieję – zaśmiał się.
Zamknęłam drzwi i skierowałam się do domu. Weszłam do środka i w moje nozdrza wleciał przyjemny zapach wydobywający się z kuchni.
- Już jestem! – krzyknęłam.
Zza ściany wychyliła się lokowata głowa Hazzy.
- Hej, już po? I jak tam?- zapytał
- To tylko przemęczenie – skłamałam.
*******************
No cóz tak długo nie dodawałam poniewaz miałam dziurę w wenie. i nic mi nie przychodło do głowy. Uznałam, że trochę dramtu sie tu przyzna. A czy wam sie to podoba to juz nie wiem zostawiajcie swoja opinie w komentarzach;)
piątek, 5 października 2012
ROZDZIAŁ 43 CZ.2
2 GODZINY PÓŹNIEJ
Już od około godziny byliśmy w drodze do Holmes Chapel rodzinnej miejscowości Harolda.
- Daleko jeszcze? – zapytałam
- Nie, za jakąś godzinkę, może mniej powinniśmy być na miejscu – odparł uśmiechnięty.
Ustaliliśmy, że zostaniemy tam do niedzielnego wieczora. Jechaliśmy jakąś pustą droga.
- To dobrze, podróż nie działa na mnie za dobrze – powiedziałam masując sobie skronie
- Źle się czujesz? – zapytał lokowaty spoglądając na mnie
- Zatrzymaj się – powiedziałam.
- Ale co się dzieje? – zapytał zaniepokojony
- Nie dobrze mi – wymamrotałam i zaczęło mnie naciągać. Loczek widząc co się ze mną dzieje od razu zatrzymał samochód. Szybko odpięłam pas i wyszłam z auta. Ledwo doszłam do jakiegoś kosza na śmieci i zaczęłam zwracać śniadanie. Poczułam jak Harry odgarnia mi włosy do tyłu. Wyprostowałam się i zaczęła głęboko oddychać trzymając się kosza. Chłopak wręczył mi butelkę wody. Wypłukałam usta i napiłam się łyka.
- Już dobrze? – zapytał
- Tak. – powiedziałam nabierając powietrza do płuc
- Strasznie blada jesteś – przyznał – Chodź znajdziemy jakąś restaurację i zjemy coś, co ty na to?
- Chętnie – odparłam.
Wsiedliśmy do samochodu i powoli ruszyliśmy. Wyciągnąłem z torebki miętówkę i włożyłam do ust. Po jakichś 5 minutach drogi Harry zaparkował samochód przed jakąś restauracją. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do wejścia. Weszliśmy do środka i buchnęło w nas gorąco. Zajęliśmy 2-osobowy stolik. Podszedł do nas kelner wręczając menu. Wybrałam pospolite frytki, skrzydełka i sałatkę, a Harold wziął same frytki z ketchupem.
Zjadłam wszystko, po tym jak mój żołądek został totalnie wyczyszczony.
Zapłaciliśmy i dalej ruszyliśmy w drogę. Około godziny później dotarliśmy do Holmes Chapel. Stanęliśmy przed drzwiami i Harold wcisnął guzik dzwonka. Drzwi się otworzyły i zobaczyłam mamę loczka. Widząc nas szeroko się uśmiechnęła.
- Cześć mamo – powiedział uśmiechnięty loczek
- Dzień dobry – przywitałam się
- Jak miło, że w końcu nas odwiedziliście i w końcu poznam Jane. Wchodźcie nie stójcie w progu – powiedziała i zrobiła nam przejście w drzwiach. Harry złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka.
- Bardzo miło mi panią poznać, Harry dużo dobrych rzeczy opowiadał mi o pani – zwróciłam się do mamy lokowatego.
- O ja również słyszałam od niego dużo o tobie. Nie mów do mnie pani po prostu Anna.
Poznałam całą rodzinę loczka. Z tej okazji, że on przyjechał zjechało się trochę jego rodziny.
WIECZOREM
Wnieśliśmy swoje bagaże do pokoju Hazzy, ponieważ to w nim będziemy spać. Szukałam piżamy gdy usłyszałam pukanie.
- Proszę – powiedział Harry. W drzwiach ukazała się postać jego mamy.
- Przyniosłam wam czyste ręczniki i dodatkowe koce jak by wam było zimno w nocy. – powiedziała kładąc rzeczy na łóżku – No to dobranoc, tylko mi grzecznie tam w nocy…
- Mamo – zarumienił się loczek
- No co, znam cię. Dobranoc – powiedziała i wyszła.
Ja zaczęłam się śmiać.
- No co? – zapytał zdezorientowany
- Nic, nic – odparłam i dalej szukałam mojej piżamy.
2 DNI POŹNIEJ
Jesteśmy już z powrotem w Londynie. Chłopaki za 2 dni wyjeżdżają na małą trasę koncertową, więc przez ten czas ja z Lilly będziemy same. Przez ten czas z powrotem chodzę do tej szkoły co chodziłam przed wyjazdem do polski.
************************
I oto rozdział 43. Krótki, bo juz mi weny brakło na ten wyjazd do Holmes Chapel... No nic pozdrwaiam was;)
Już od około godziny byliśmy w drodze do Holmes Chapel rodzinnej miejscowości Harolda.
- Daleko jeszcze? – zapytałam
- Nie, za jakąś godzinkę, może mniej powinniśmy być na miejscu – odparł uśmiechnięty.
Ustaliliśmy, że zostaniemy tam do niedzielnego wieczora. Jechaliśmy jakąś pustą droga.
- To dobrze, podróż nie działa na mnie za dobrze – powiedziałam masując sobie skronie
- Źle się czujesz? – zapytał lokowaty spoglądając na mnie
- Zatrzymaj się – powiedziałam.
- Ale co się dzieje? – zapytał zaniepokojony
- Nie dobrze mi – wymamrotałam i zaczęło mnie naciągać. Loczek widząc co się ze mną dzieje od razu zatrzymał samochód. Szybko odpięłam pas i wyszłam z auta. Ledwo doszłam do jakiegoś kosza na śmieci i zaczęłam zwracać śniadanie. Poczułam jak Harry odgarnia mi włosy do tyłu. Wyprostowałam się i zaczęła głęboko oddychać trzymając się kosza. Chłopak wręczył mi butelkę wody. Wypłukałam usta i napiłam się łyka.
- Już dobrze? – zapytał
- Tak. – powiedziałam nabierając powietrza do płuc
- Strasznie blada jesteś – przyznał – Chodź znajdziemy jakąś restaurację i zjemy coś, co ty na to?
- Chętnie – odparłam.
Wsiedliśmy do samochodu i powoli ruszyliśmy. Wyciągnąłem z torebki miętówkę i włożyłam do ust. Po jakichś 5 minutach drogi Harry zaparkował samochód przed jakąś restauracją. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do wejścia. Weszliśmy do środka i buchnęło w nas gorąco. Zajęliśmy 2-osobowy stolik. Podszedł do nas kelner wręczając menu. Wybrałam pospolite frytki, skrzydełka i sałatkę, a Harold wziął same frytki z ketchupem.
Zjadłam wszystko, po tym jak mój żołądek został totalnie wyczyszczony.
Zapłaciliśmy i dalej ruszyliśmy w drogę. Około godziny później dotarliśmy do Holmes Chapel. Stanęliśmy przed drzwiami i Harold wcisnął guzik dzwonka. Drzwi się otworzyły i zobaczyłam mamę loczka. Widząc nas szeroko się uśmiechnęła.
- Cześć mamo – powiedział uśmiechnięty loczek
- Dzień dobry – przywitałam się
- Jak miło, że w końcu nas odwiedziliście i w końcu poznam Jane. Wchodźcie nie stójcie w progu – powiedziała i zrobiła nam przejście w drzwiach. Harry złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka.
- Bardzo miło mi panią poznać, Harry dużo dobrych rzeczy opowiadał mi o pani – zwróciłam się do mamy lokowatego.
- O ja również słyszałam od niego dużo o tobie. Nie mów do mnie pani po prostu Anna.
Poznałam całą rodzinę loczka. Z tej okazji, że on przyjechał zjechało się trochę jego rodziny.
WIECZOREM
Wnieśliśmy swoje bagaże do pokoju Hazzy, ponieważ to w nim będziemy spać. Szukałam piżamy gdy usłyszałam pukanie.
- Proszę – powiedział Harry. W drzwiach ukazała się postać jego mamy.
- Przyniosłam wam czyste ręczniki i dodatkowe koce jak by wam było zimno w nocy. – powiedziała kładąc rzeczy na łóżku – No to dobranoc, tylko mi grzecznie tam w nocy…
- Mamo – zarumienił się loczek
- No co, znam cię. Dobranoc – powiedziała i wyszła.
Ja zaczęłam się śmiać.
- No co? – zapytał zdezorientowany
- Nic, nic – odparłam i dalej szukałam mojej piżamy.
2 DNI POŹNIEJ
Jesteśmy już z powrotem w Londynie. Chłopaki za 2 dni wyjeżdżają na małą trasę koncertową, więc przez ten czas ja z Lilly będziemy same. Przez ten czas z powrotem chodzę do tej szkoły co chodziłam przed wyjazdem do polski.
************************
I oto rozdział 43. Krótki, bo juz mi weny brakło na ten wyjazd do Holmes Chapel... No nic pozdrwaiam was;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)